Proces dotyczy usiłowania zabójstwa niejakiego Andrzeja M., mieszkańca Pyrzyc.
Na ławie oskarżonych zasiadł w środę jego znajomy, 71-letni Zdzisław G., ślusarz, ojciec 20-letniego dziecka. Od roku siedzi w areszcie.
Początek wydarzeń
29 sierpnia 2018 r. na terenie swojej posesji przy ulicy Szczecińskiej w Pyrzycach Zdzisław G. zaatakował siekierą Andrzeja M. Zadał dwa ciosy w głowę. Pokrzywdzony zalał się krwią, ale przeżył. I to udało się ustalić bezspornie. No i może jeszcze to, że cała historia działa się w towarzystwie osób nie stroniących od winka i wódki. Mają nawet swoje miejsce codziennych spotkań, na murku przy ulicy Szczecińskiej. Akurat blisko mieszkania Zdzisława G.
ZOBACZ TEŻ:
Ale pozostałe okoliczności sprawy nie są już takie jednoznaczne. Wyjaśnienia Zdzisława G. są delikatnie mówiąc dość niespójne.
- Tamtego dnia przyjechali do mojego mieszkania jacyś ludzie ze Szczecina z dziewczynami. Chcieli odwiedzić kolegę, który od pewnego czasu u mnie pomieszkiwał. Ale on zmarł w szpitalu, a oni o tym nie wiedzieli. Dlatego otworzyli u mnie w domu wino i zaczęli pić. Mój pies rasy york rzucił się na jednego z nich gryząc go w nogawkę. Mężczyzna zaczął go kopać, więc ja go uderzyłem ręką w klatkę piersiową i kazałem się wynosić - opowiada oskarżony.
Twierdzi, że kilkadziesiąt minut później ktoś pojawił się w jego mieszkaniu. Podejrzewał, że to mężczyzna ze Szczecina, który skopał jego pasa. Dlatego zaatakował go siekierą, w obawie przed zemstą. Okazało się jednak, że tym mężczyzną był Andrzej M., który wszedł do mieszkania,aby zrobić sobie coś do jedzenia.
ZOBACZ TEŻ:
Niestety ta wersja zdarzeń prawdopodobnie nie jest prawdziwa. Żaden ze świadków nie widział „gości” ze Szczecina (choć faktycznie sublokator oskarżonego umarł), a sam oskarżony nic więcej o tajemniczych gościach nie mógł powiedzieć. Prokuratura musiała więc odpuścić ten wątek, bo nie miała punktu zaczepienia na towarzystwo ze Szczecina. Może w ogóle nie istnieli?
Dlatego oskarżony ma kolejną wersję zdarzeń. Twierdzi, że zaatakował siekierą Andrzeja M., bo ten przychodził do jego domu i wykradał jedzenie i pieniądze.
- Mam 750 zł emerytury, piję raz w miesiącu. Tysiąc złotych przekazuję mojemu 20-letnemu dziecku - żalił się oskarżony.
W trzeciej wersji zdarzeń połączył już wszystko. Twierdzi, że zaatakował Andrzeja M., bo był zdenerwowany na to co się zdarzyło tego dnia wcześniej z tajemniczymi ludźmi ze Szczecina.
ZOBACZ TEŻ:
Rozprawa w sądzie
W środę do sądu nie przyszli główni świadkowie. Jednego z nich sąd ukarał grzywną. Sąd odczytał wyjaśnienia Haliny K., bezdomnej, częstej uczestniczki spotkań przy ulicy Szczecińskiej. Była z oskarżonym i pokrzywdzonym w dniu ataku siekierą i cały dzień wcześniej. Twierdzi, że nie widziała obcych ludzi ze Szczecina, choć widziała jak oskarżony zaatakował Andrzeja M.
- W pewnej chwili Andrzej i Zdzisław weszli do mieszkania Zdzisława. Usłyszałam jakiś huk, ale nie był to niepokojący dźwięk. Potem Andrzej wyszedł pierwszy, a Zdzisław uderzył go siekierą w głowę. Widziałam to, ale nie wiem o co im poszło - zeznawała kobieta.
Zapewnia, że dobrze wszystko zapamiętała, bo wypiła jedynie niewielką ilość wina.
Na kolejnej rozprawie sąd przesłucha świadków, w tym Andrzeja M. i jego brata.
Zdzisławowi G. grozi teoretycznie dożywocie. Według prokuratury usiłował zabić sąsiada w zamiarze bezpośrednim, to znaczy, że godził się na to, że go zabije.
ZOBACZ TEŻ:
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?