W niedzielny wieczór, przed godziną 20, na ulicę Słowackiego przyjechała karetka pogotowia ratunkowego. Zespół ratownictwa medycznego miał zamiar ratować ofiarę pobicia bejsbolem, bo tak brzmiało zawiadomienie.
Zaraz potem przyjechał policyjny radiowóz i w klatce schodowej zniknęli razem ratownicy i policjanci.
- Nie było nic słychać, że coś się tutaj działo - mówiła jedna z lokatorek bloku przy Słowackiego. - Nawet nie wiem dokładnie, kto tu mieszka, bo większość mieszkań jest wynajmowanych.
Zespół ratownictwa medycznego szybko odjechał nikogo nie zabierając. Policjanci po chwili wyprowadzili mężczyznę z nagim torsem.
Podczas wsadzania do radiowozu zatrzymany był bardzo niespokojny. Mówił, że to on dzwonił na numer alarmowy.
Co według ustaleń policji działo się przy Słowackiego?
- Wczoraj, o godzinie 19.40, policjanci wysłani zostali na interwencję dotyczącą awantury na klatce schodowej bloku przy ul. Słowackiego w Stargardzie - mówi st. asp. Krzysztof Wojsznarowicz, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. - Na klatce zastany został przez nich pan, będący pod silnym działaniem alkoholu. Nie było tam nikogo innego, żadnych osób poszkodowanych. Pan ten nie reagował na polecenia policjantów, by się uspokoił i odpowiednio zachowywał. Tak się jednak nie stało, do pana nic nie docierało, więc policjanci zdecydowali przewieźć go do policyjnego aresztu, do wytrzeźwienia. Zatrzymany ma 42 lata. Dziś zostaną podjęte czynności, zmierzające do wyjaśnienia okoliczności jego zachowania.
Interwencja przy Słowackiego zakończyła się niefortunnym manewrem kierowcy policyjnego radiowozu. Zaczepił o blokadę parkingową przy bloku, po czym zgasł mu silnik. Nie widać jednak było, by blokada czy radiowóz na tym ucierpiały.
Dziś (9.04.2019 r.) skontaktował się z nami świadek zajścia.
Według jego relacji, w niedzielny wieczór był on w jednym z mieszkań przy Słowackiego razem m.in. z zatrzymanym. Ktoś miał ich nękać głuchymi domofonami, o czym zawiadomili policję. Na numer alarmowy dzwonili trzy razy.
- Policja najpierw stwierdziła, że to nie jest sprawa dla nich, że nie przyjedzie, a jak kolega powiedział, że w takim razie sam zrobi porządek kijem bejsbolowym, a oni przyjadą już tylko posprzątać, nagle się zjawili i to razem z karetką pogotowia - opowiada. - Nieprawda, że do zatrzymania doszło na klatce schodowej! Wtargnęli do mieszkania nie przedstawiając się, a przecież każdy może założyć policyjny mundur. Rzucili kolegę na kafelki i zakuli w kajdanki. Wyprowadzili go w samych spodniach. Do dziś jest w areszcie. Zanieśliśmy mu ubrania i jedzenie, ale jedzenia nie wzięli. Mówili, że dostał taki posiłek, jak w szpitalu. Kolega od lat pracuje za granicą, w Stargardzie jest tylko na kilka dni. Nie robiliśmy nic złego, tylko się napiliśmy. Niepotrzebnie zadzwoniliśmy, ale ktoś nas cały czas nękał domofonem...
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?